Dodaj do ulubionych GP Studio

Teksty

2018.04.09 - Przylaszczkowo ;-)

Tym razem zacząłem od jazdy tramwajem do Oliwy. Pogoda tego dnia dopisywała i 10:50 ruszyłem z przystanku ku Lasom Oliwskim, by na ul. Spacerowej wejść na szlak.

Gdy doszedłem do początku wyrwało mi się z ust to samo co u Kung-Fu Pandy - Schooody :( (Z01)

Po nich miałem dojść na wzniesienie Pachołek, gdzie znajduje się wieża widokowa. Dochodząc do szczytu zszedłem jednak ze schodów, bo pojawiły się pierwszy raz przylaszczki.

było ich tam nawet sporo

Trafiła się nawet parka zawilca gajowego

Z punktu widokowego rozpościerał się widok na Staw Młyński i kościół p.w. Matki Bożej Królowej Korony Polskiej (Z03)

trochę więcej widać było z wieży widokowej

tu na Katedrę Oliwską

Trasa była dość nudna, ale czasami coś ładnego się pojawiło (Z04)

czy tu

Dojrzałem też grzyba wrośniaka szorstkiego (Trametes hirsuta) (Z05)
 
i kawałek dalej znów przylaszczki (Z06)

Ładne mogą też być korzenie (Z07)


Plus wędrówek pieszych nad rowerowymi jest taki, że można rozglądać się na boki (Z08)

Spotkałem też kilka krzaczków śnieżyczki przebiśnieg (Galanthus nivalis L.) (Z09)

Około 14:30 zrobiłem sobie postój :-)

Trasa, którą sobie wyznaczyłem obfitowała w "autostrady" (Z10) i (Z11),


których nie lubię, wolę wąskie ścieżki.
Gdy doszedłem do wiaty,

zdjąłem z plecaka pokrowiec przeciwdeszczowy, schowałem kurtkę i napiłem się herbaty. Potem ruszyłem dalej w drogę. Gdy uszedłem ponad kilometr drogi, GPS zaczął wariować, źle wyznaczał drogę, wyłączał się. Pomyślałem, że bateria siada. Sięgnąłem do plecaka po zapasowe akumulatorki i coś mi się nie spodobało. Coś było nie tak. O kurcze, nie ma pokrowca przeciwdeszczowego. Wyszukałem w GPS-ie (bez zmiany baterii) punkt, gdzie była wiata i ruszyłem z powrotem. Z duszą na ramieniu dotarłem i pokrowiec leżał na stole, ktoś go nie zabrał, tylko z ziemi przełożył na stół. Po raz kolejny stwierdzam, że mój Anioł Stróż istnieje :-) a do końca dnia GPS już pracował normalnie.
By nie iść trzeci raz tego kilometra poszedłem ścieżką obok. Na osiedlu w Kamiennym Potoku wstąpiłem do mojej cioci, a po dwóch godzinach z kuzynem poszliśmy zobaczyć wąwóz jaki zrobiła Swelina. (Z12)

Gdy już zawróciliśmy ku drodze, by pójść na przystanek SKM w Kamiennym Potoku, po drugiej stronie potoku pojawiła się locha dzika z warchlakami. Za chwilę pokonały potok i stanęły przed nami na ścieżce. Udało się je przepłoszyć, ale gdy dochodziliśmy do ulicy, znów pojawiły się obok ścieżki. Przyspieszyliśmy kroku, by znów nie weszły na ścieżkę ;-) Potem już bez przeszkód dotarliśmy do SKM-ki. Trasa okazał się najdłuższą z tegorocznych - 16,8 km. Była też niestety najnudniejsza z dużą ilością "deptaków". Uratowały ją jedynie przylaszczki. Do domu dotarłem ok. 20:00.
 
 
© Sławomir Maizner