Dodaj do ulubionych GP Studio

Teksty

2017.07.10 - Przypadek nieuleczalny

Kto? Co? Ja we własnej osobie, nie odpuściłem tajęży i wróciłem na Wyspę Sobieszewską. Gdy byłem tu miesiąc wcześniej (można poczytać tu) z pomocą komarów odkryłem stanowiska tajęży jednostronnej, ale znalazłem same liście. Cieszyłem się, że są, że mam miejsca ale liście bez kwiatów, to nie to. Gdy pojawił się powód, by zbliżyć się trochę na północ, skorzystałem z tej okazji i podjąłem próbę dokończenia tematu jeszcze w tym roku.
Na wyprawę pojechałem w towarzystwie przyjaciół. Po dotarciu na parking pewnie ruszyliśmy do celu. Mijany po drodze kruszczyk jeszcze nie kwitł, a na pierwszym stanowisku wyszły dwie łodyżki z pąkami, ale jeszcze nie kwitły.

Po utrwaleniu tych pierwszych sztuk ruszyliśmy sprawdzić miejsce, gdzie były największe liście. Niestety nie było kwiatów. Tylko liście. Dalsze jednak rewizje miejsc i ich okolic przyniosły w końcu kolejne sztuki,

które pozwoliły na pierwsze zbliżenia

A nie jest to łatwe, spróbujcie wypatrzyć, co fotografuję.

Widać jedną z towarzyszek wyprawy :-)
Za chwilę, jej mama (autorka zdjęcia powyżej), wypatrzyła ładnie rozkwitniętą sztukę.

Niestety większość była mniej rozwinięta

Gdy już sprawdziłem wszystkie „moje” miejsca wyszliśmy na plażę, ale przed wyjściem zauważyłem jeszcze jeden gatunek storczyka, kruszczyka rdzawoczerwonego.

W jednym miejscu było ich pięć sztuk, na jednym mrówki hodowały mszyce

Ładne są kruszczyki

Wracając z plaży do samochodu, myślałem, że to już koniec zdjęć, a tu znów sypnęło kruszczykami.

A tego pstryknąłem na pożegnanie

Przyroda umie zaskakiwać. Liczyłem tylko na tajęże, a tu sypnęło jeszcze rdzawoczerwonym.
Jako ciekawostkę dodam, że widziałem go ostatnio w Tatrach, w 2011 r.
 
© Sławomir Maizner